Wizyta u Fishermana w Sopocie to przygoda na miarę starych wilków morskich. Nic tu nie jest oczywiste, kulinarna opowieść toczy się gwałtownie i skręca w strony zupełnie nieprawdopodobne. Ostro jest od samego początku, kiedy Rafał Koziorzemski, tutejszy szef kuchni rzuca na talerz kilka liści kapusty. Przy stole pojawia się konsternacja, o co chodzi temu kolesiowi? A przypalona kapusta i ziemniaki z patelni to sentymentalne wspomnienie lat dziecinnych. Po chwili kolejne zaskoczenie: w puszce pojawia się na stole paprykarz sopocki. W odróżnieniu od szczecińskiego to wersja czterogwiazdkowa, stuningowana i luksusowa. Na pomidorowym ryżu spoczywają przegrzebki i foie gras. Potem piękny filet z okonia morskiego na czarno, czyli w przypalonej pietruszce, podawany ze słodko-kwaśną mizerią, taką jaką pamiętam z kuchni mojej babci z Grudziądza. I oto nadszedł czas na finał. Panierowany kotlet z kaszy perłowej i kurek. To był sztos! Chrupiąca skórka, aromatyczny środek i mile drażniące podniebienie gruzełki kaszy. Z takiego kotleta Polska powinna być dumna! Podobnie jak z tutejszego szefa kuchni, który o żarciu baje z pasją i wielkim znawstwem. Sam widziałem jak klientom płci obojga z przejęcia potniały oczy, a drżąca z emocji ręka nie mogła mogła donieść do ust tarty z powidłami. Co za ekstaza.

Instagram Macieja Nowaka: https://www.instagram.com/maciejnowak.instagirl/

ZAMÓW KOLACJĘ W RESTAURACJI